Sekcja strzelecka

Sekcja strzelecka
Sekcja strzelców 1st CPB

sobota, 4 kwietnia 2015

Lubię i cenię historyków ale jestem rekonstruktorem!

Bez wątpienia jesteśmy rekonstruktorami – pomyślałem po przeczytaniu artykułu Rekonstrukcja, czyli co? na portalu historia.org.pl. A wydaje się, że nie jest to takie oczywiste dla autorów owego pouczającego, tekstu. Cytowani w nim naukowcy: socjolog, historycy, zawężając pojęcie rekonstrukcji do przedmiotów materialnych, dla dzisiejszych „rekonstruktorów” rezerwują pojęcie „odtwórcy” ew. „odtwórcy historyczni”. Nie mogę się z tym zgodzić. Podobne stanowisko prezentowali historycy w grupie „rekonstrukcyjnej” na XIX Powszechnym Zjeździe Historyków Polskich i myślę że trzeba dać temu stanowczy i rzeczowy odpór.

Z kilku powodów.

Pierwszy, choć nie najważniejszy, zauważają sami autorzy artykułu. Słowo „rekonstrukcja” jest już silnie zakorzenione w środowisku nomen omen rekonstruktorów. Próba zmiany, nawet wprowadzana powoli i ewolucyjnie może doprowadzić, tylko i wyłącznie do dalszego braku szerszej współpracy pomiędzy środowiskami zawodowych i amatorskich/rekonstrukcyjnych historyków.

Drugi, bardziej merytoryczny, to próba odpowiedzi na pytanie jak nazwiemy odtwarzanie przez rekonstruktora postaci konkretnego żołnierza? Jeśli odbudowywanie historycznego pojazdu (z użyciem części oryginalnych i dorabianych na wzór oryginalnych) nazywamy rekonstrukcją, to wg mnie, odbudowywanie postaci szeregowego żołnierza piechoty z roku 1939 (z użyciem elementów umundurowania i wyposażenia oryginalnych i dorabianych na wzór oryginalnych) również można nazwać rekonstrukcją. Wtedy owego „odtwarzającego” możemy bez wątpienia nazwać – rekonstruktorem. Poziom owej odbudowy (w jednym i w drugim wypadku) określa jakość rekonstrukcji ale nie zmienia jej faktu.

Dioramy. Oczywiście diorama, dioramie nierówna, czasami ta sama grupa na jednej imprezie przygotuje dioramę będącą w zasadzie stylizacją okresu, który odtwarza, by na innej przygotować pełną rekonstrukcję kawałka historii. Zależne jest to od warunków i motywacji z jaką na dane wydarzenie jedzie ekipa. Ja osobiście bardzo cenię sobie dwie z licznych imprez na które zjeżdżają się grupy odtwarzające 2wś – Łabiszyńskie Spotkania z Historią i Strefę Militarną w Podrzeczu pod Gostyniem. Na oba te wydarzenia przyjeżdżają jedne z najlepszych polskich grup budując małe kawałki historii na swoich dioramach. Część z nich można, bez żadnej przesady, nazwać rekonstrukcjami.

Jedyna wątpliwość, która mnie uwiera, dotyczy nazywania naszych inscenizacji - rekonstrukcjami. Gdy tworzymy postać, budujemy lub szukamy „repliki”* broni, czy wyposażenia nie uznajemy kompromisów (czasami musimy uznać odstępstwo, ale nie jest to mentalnie łatwe). Tymczasem nadal zapraszamy na „Rekonstrukcję bitwy o... (tu wpisz czytelniku na co tam Cie ostatnio zapraszano)”. Jak zrekonstruować bitwę? W każdej z nich brało udział tylu żołnierzy, że nie starczyłoby nawet wszystkich rekonstruktorów z Polski (proszę nie podawać listy małych bitew, wiem że uogólniłem). Nas i nie tylko nas nie stać na to (podobno stać Rosjan, którzy rekonstruowali bitwę pod Borodino). Możemy pozwolić sobie na to by odtworzyć jakiś niewielki epizod wojenny, małą potyczkę, historyczne starcie patroli. Naprawdę bardzo rzadko nasze inscenizacje swoją fabułą odtwarzają rzeczywiste historyczne wydarzenia. Częściej są to historie oparte na znanych nam historycznych wypadkach, dostosowane do warunków i możliwości jakie mamy w danym miejscu, ze sprzętem, bronią i ludźmi na jakich nas stać. I to nie jest złe, nadal możemy odtwarzać historię i uczyć ludzkość, przy tej pomocy, dziejów światowych wojen. Ale nie nazywajmy tego „rekonstrukcjami”, zadowólmy się nazwą „inscenizacja historyczna”. Tak będzie uczciwiej, wg mnie.

Ciekawostka
W tym roku światek rekonstrukcyjny obiegły zdjęcia, a nawet filmik z inscenizacji w jednej z miejscowości zachodniopomorskich. Owa inscenizacja miała wszelkie cechy widowiska spod znaku mchu i paproci, brali w niej udział dżentelmeni i damy w różnych mundurach i w tak samo różnych pojazdach, trudno by znaleźć epokę do jakiej by pasowali. Ok, dziwadło, ale organizator nazwał owo „Coś” „inscenizacją batalistyczną”, co przynajmniej nie wplątało w to wszystko Historii.
I po ciekawostce

*)Na koniec podzielę się z wami innym problemem terminologicznym, który mnie nurtuje od lat. Większość z nas posługuje się w swojej rekonstrukcji różnego rodzaju odpowiednikami broni. Szczęściarze, odtwarzający właściwe wojska lub/i posiadający odpowiedni zasób gotówki, mogą zakupić oryginalne egzemplarze pozbawione cech użytkowych. Inni skazani są na „repliki” owej broni. Skąd cudzysłów przy słowie „replika”? Otóż zgodnie ze słownikowym owego słowa zrozumieniem „replika” jest odtworzeniem stanu danej rzeczy, jak najwierniejszym. Na przykład replika samochodu wygląda i działa jak „replikowane” auto, a repliki zegarków działają jak oryginały. Nikt czegoś co tylko z wierzchu przypomina zegarek a w środku jest pustą wydmuszką nie nazwie repliką owego. A tymczasem w naszym rekonstrukcyjnym świecie nazywamy replikami rzeczy wyglądające z wierzchu jak karabiny czy pistolety.

Oczywiście są tacy co mają bez wątpienia repliki broni, np. ci którzy odtwarzają oddziały XIX w. i wcześniejsze mają legalne repliki np. karabinów i muszkietów. I tu rodzi się niebezpieczeństwo pogubienia się nierekonstruktorów w tej nomenklaturze, bo jeżeli ustawa określa repliki broni czarnoprochowej z XIX wieku za legalne to czy można domniemywać, że repliki broni XX w. są nielegalne? I co będzie gdy spotkamy na swojej drodze mądrego inaczej, który słysząc, że mamy „replikę” karabinu postanowi nam ją zarekwirować do wyjaśnienia? Oczywiście całkowicie zbłaźni się usiłując nas karać za posiadanie całkowicie legalnej imitacji, czy modelu broni, ale co nam krwi napsuje to nasze.

W normalnym świecie takie rozważania wydają się nie na miejscu i na wyrost, przecież wszyscy posługujemy się tymi słowami, a sklepy sprzedają plastikowe „repliki” ASG. Jednak ilekroć, po kolejnym zamachu czy ataku, służby światowe i krajowe ogarnia szaleństwo szukania terrorystów i potencjalnych zamachowców wśród własnym obywateli zastanawiam się czy nie warto mówić o swojej replice „model”. Zwłaszcza gdy nie wiadomo kto jeszcze słucha mojej rozmowy przez telefon ;-)

Zubek 

Zdjęcie rekonstrukcyjne: Piotr Śliwowski, Kodak Retina I, Choszczno 2015

Ps. Po raz kolejny zaznaczę, że moje rozważania dotyczą, przede wszystkim, rekonstrukcji drugowojennej i daleki jestem, wzorem zawodowych historyków i socjologów, wrzucaniu do jednego worka „odtwórców” różnych epok z ich zupełnie różnymi problemami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz