Sekcja strzelecka

Sekcja strzelecka
Sekcja strzelców 1st CPB

wtorek, 3 czerwca 2014

Wciąż wyklęci i na nowo wyklęci

Wczoraj mieliśmy Narodowy Dzień Pamięci  Żołnierzy Wyklętych (mała powtórka) i w związku z tym naszło mnie kilka refleksji. Zacznę jednak od zastrzeżenia, że nie mam nic przeciwko temu, by upamiętniać żołnierzy podziemia niepodległościowego w PRL - tych którzy nie chcieli pogodzić się z narzuconym Polsce nowym ustrojem.

Jednak…

Coś mnie męczy w owym „Narodowym” dniu. Bo przy całej tragiczności i heroiczności dziejów owych żołnierzy, nie byli oni w naszej historii, biorąc pod uwagę okres samej drugiej wojny światowej, żadnym wyjątkiem. Wystarczy wspomnieć żołnierzy brygady spadochronowej gen. Sosabowskiego, którzy miast na pomoc walczącej Warszawie skakali, by wyzwalać Holandię. Czy nie mniej tragiczny był los kresowiaków, którzy zdobywali niemieckie pozycje i ginęli pod Monte Cassino, mając świadomość, że ich domy zajmuje Armia Czerwona, o której wiedzieli więcej niż kiedykolwiek chcieliby wiedzieć? Nie sądzę. Po wojnie wielu z nich nie mogło wrócić do swojej Ojczyzny i skazani byli na obczyznę do końca życia. A jednak nie ma Narodowego Dnia Pamięci o Żołnierzach PSZ. Jakoś tego nie rozumiem.

Sama definicja Żołnierzy wyklętych wydaje się jasna. Powtórzę za Wikipedią:  „Polskie powojenne podziemie niepodległościowe i antykomunistyczne – antykomunistyczny, niepodległościowy ruch partyzancki, stawiający opór sowietyzacji Polski i podporządkowania jej ZSRR, toczący walkę ze służbami bezpieczeństwa ZSRR i podporządkowanymi im służbami w Polsce”. Myślę, że mimo czasami złej sławy Wikipedii, owa definicja jasno określa, kto powinien owym Żołnierzem wyklętym być nazywany.

Tymczasem jest różnie. Media i różne środowiska potrafią do koszyka Żołnierzy wyklętych wrzucić: Armię Krajową, cichociemnych, NSZ i wielu innych. Wydaje mi się, że na Facebooku widziałem mema określającego gen. Sosabowskiego mianem wyklętego. Przy całym szacunku dla wszystkich tych postaci (patrz dwa akapity wyżej) nie są oni „wyklęci” w rozumieniu dość w końcu prostej definicji. Gdy tłumaczyłem mojej bratowej, na jej osobiste żądanie, różnicę między cichociemnymi a Żołnierzami wyklętymi użyłem matematyki: „cichociemni i wyklęci to różne zbiory, które czasem się nakładają na siebie. Cichociemni nie są wyklętymi, choć niektórzy z nich wyklętymi byli”.

Do wszystkich, którzy odkrywają historię własnego Narodu i Państwa (duże litery podkreślają wagę oświadczenia) – to, że sami teraz odkrywacie historię partyzantów AK, cichociemnych, żołnierzy i dowódców PSZ itp. nie znaczy, że są oni zapomnianymi bohaterami i Żołnierzami wyklętymi. Wiele książek do których teraz sięgacie by poznać losy swoich bohaterów (w swojej naiwności mam nadzieję, że czytacie książki) zostało napisanych i wydanych już w PRL, a my uczyliśmy czytając  je, poznajac ich bohaterów!

A co do kryterium „zapomnienia”.

Jedno mnie zastanawia. Jeśli jedną z przyczyn „wyklętości” Żołnierzy wyklętych jest zapomnienie o nich w PRL-u i świadome spychanie pamięci o nich do zupełnego niebytu, to czy dzisiaj nie dzieje się to samo z zupełnie innymi żołnierzami? Mam wrażenie, że na fali przywracania pamięci Żołnierzom wyklętym, PSZ, AK, NSZ itd. zupełnie pomija się innych, którzy również walczyli o Polskę. To „berlingowcy”, „kościuszkowcy”, żołnierze którzy do Polski przyszli ze wschodu razem z Armią Czerwoną. Wiem, że już to, że przyszli ze wschodu stawia ich, w niektórych oczach, w złym świetle, ale przecież większość z nich to nie byli żadni komuniści! Zaciągali się do wojska, bo to była jedyna szansa na powrót do kraju i jedyna szansa na walkę z Niemcami już w Polsce.

Kiedyś, wg propagandy, byli praktycznie jedynymi, którzy walczyli o wolność, dzisiaj są również, praktycznie jedynymi, o których się nie chce pamiętać. Jedni moi znajomi robili zdjęcia rekonstrukcyjne do kalendarza, za partnerów mając bardzo poważną historyczną instytucję. Gdy okazało się, że chcą zrobić także zdjęcia upamiętniające postać żołnierza 1 Armii WP „Instytucja Poważna Niesłychanie” zaprotestowała!

Zaryzykuję stwierdzenie – jeśli Żołnierze wyklęci swoją nazwę zawdzięczają „wyklęciu” ich przez propagandę PRL, to czy dzisiejsze działania, choć nie sterowane już centralnie, nie tworzą nowej kategorii „żołnierzy wyklętych” i zapomnianych?

Ps. Z góry odrzucam argument o tym, że niemal wszystkie telewizje powtarzają na okrągło „Czterech pancernych…” i kapitana Klossa, a bez trudu można również obejrzeć np. „Kierunek Berlin”. Wszystkie te tytuły to przecież typowe wytwory PRL-u i tak się mają do prawdy o żołnierzach tzw. LWP jak komiksy „Kapitan Żbik” do prawdy o MO.

Ps. 2. Tak na koniec, to nie lubię samego określenia „Żołnierze wyklęci”, wolę „Żołnierze niezłomni”, które też od czasu się pojawia. Wg mnie lepiej określa tych bojowników i ich walkę i jej cel niż owa „wyklętość”, która przy całej swej poetyckości, miast ich walki, pokazuje tylko ich PRL-owskie celowe zapominanie.

Ps. 3.  Przeczytajcie wpis o Żołnierzach wyklętych Andrzeja Matowskiego na jego blogu, bo mądre słowa wklepał do internetu: http://obserwartor.blogspot.com/2014/03/czesc-waszej-pamieci-zonierze.html

Felieton ukazał się na www.blogpublika.com, 2 marca 2014 r.

Zdjęcie - Bizon jako żołnierz wyklęty gra smętną partyzancką pieśń, co to ona tęskni, a on ginie za Ojczyznę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz