Piszą i dzwonią do mnie ludzie z jednym pytaniem: tak pan ślicznie i obrazowo pisze o tej rekonstrukcji historycznej, że aż ślinka cieknie. Czy my też moglibyśmy zostać rekonstruktorami i założyć własną grupę rekonstrukcyjną? Jak to zrobić i od czego zacząć?
Oczywiście miło by było gdyby dziesiątki listów od wielbicielek i wielbicieli rekonstrukcji przychodziły do „redakcji”, ale nie poruszam tutaj tematów kontrowersyjnych, nie zajmuję się polityką, ani nawet gender (choć czasami myślę o rekonstrukcji szkockiego wojska), więc i zainteresowanie, choć niemałe, nie przekłada się na żywiołowe reakcje.
Żarty, żartami, ale w takim wypadku nawet pojedyncze pytanie nie może pozostać bez odpowiedzi, a powyższe pytania padły. Trudno nie potraktować ich poważnie, bo oto ktoś postanowił zostać naszym bratem w rekonstrukcji, a może przybędzie nam i rekonstrukcyjnych sióstr?
Jednak odpowiedź na te pytanie nie jest prosta, a i może nie spodobać się pytającemu.
Gdy zobaczysz rekonstruktorów może wydawać się ci, że wystarczy przebrać się za żołnierza, wziąć do ręki imitację broni i już… jesteś rekonstruktorem.
Nic bardziej mylnego.
Rekonstrukcja historyczna to hobby pełną gębą, czyli coś w co wchodzi się umysłem, ciałem i kieszenią, w tej kolejności, z tym że kolejność ta nie może mylić – kieszeń i portfel są tu zaangażowane bardzo, bardzo, bardzo.
Uwielbiam analogie, więc pozwolę sobie na takie oto porównanie.
W sklepie zoologicznym można kupić akwarium, podłoże, roślinki, rybki. Po przywiezieniu tego do domu i zalaniu wodą (przepraszam za uproszczenia tych, którzy się na tym znają) mamy w domu akwarium. Ale to nie znaczy, że jesteśmy akwarystą!
To co szary obywatel widzi z rekonstrukcji i inscenizacji to czubek góry lodowej (wiem to banalne porównanie, ale znowu pasuje), półgodzinna inscenizacja to dni, tygodnie i miesiące przygotowań. Studiowanie historii, szukanie opisów, przeglądanie setek i tysięcy zdjęć z uwagą interpretatorów wywiadu. Przygotowywanie wyposażenia, umundurowania i uzbrojenia, czasem zdobywanie oryginałów, czasem przygotowywanie replik, nierzadko jednorazowych. Dziesiątki i setki godzin spędzonych na dyskusjach, czasem tak żywiołowych, że sprawiających wrażenie, że dotyczą sporów w dzisiejszej polityce, a nie historii sprzed 70 i więcej lat. Coraz częściej rekonstrukcja to także ćwiczenia terenowe, by opanować trudne techniki i taktyki, które wcześniej trzeba poznać z mozaiki stworzonej z dziesiątek publikacji.
To jest rekonstrukcja i to trzeba wiedzieć gdy ktoś chce dołączyć do naszego grona.
Na początek trzeba podjąć kilka decyzji.
Czy to co chcecie robić to ma być rekonstrukcja historyczna?
Rekonstrukcja to „zajęcie pozalekcyjne” drogie i pożerające czas i duszę. Może chcemy tylko uprawiać stylizację jakąśwojenną, by wykorzystywać ją w grach terenowych, miejskich i strzelankach ASG.
Stylizacja jest prostsza i tańsza, bo dopuszcza wyposażenie i ubiór przypominający właściwy, a czasem wystarczy do swoich celów. Dwa zastrzeżenia: po pierwsze nie nazywajcie się wtedy rekonstruktorami bo psujecie nam wizerunek, po drugie – trzeba znać umiar, dobry smak i przyzwoitość – patki SS i swastyka przyszyte na mundurze Bundeswery, czy armii NRD to nie stylizacja historyczna tylko propagowanie nazizmu, które powinno być ścigane prawem!
Co chcecie robić jako rekonstruktorzy?
To ważne pytanie dlatego, że czasem wybrane przez nas postaci historyczne uwarunkują to co będziemy mogli robić jako rekonstruktorzy. Na przykład moi przyjaciele odtwarzający amerykańską 173 brygadę spadochronową, która skakała w Iraku (2003 r.) skazani są na przygotowywanie statycznych dioram, bo nie mogą zorganizować inscenizacji z kilku istotnych powodów np. braku grupy, która odtwarzałaby armię Saddama. Podobnie miałaby się rzecz z kimś kto chciałby odtwarzać Amerykanów z wojny na Pacyfiku – mamy w Polsce tylko jednego rekonstruktora odtwarzającego postać japońskiego żołnierza. Jeśli na początek „kręci” was udział w inscenizacjach historycznych i rekonstrukcja dynamiczna to uważnie wybierzcie swoich bohaterów.
Znajdźcie grupę wsparcia
Środowisko rekonstrukcyjne jest dość zamknięte i trudno się do niego dostać „tak z marszu” nowej grupie. Dobrze żebyście mieli na podorędziu kogoś kto was wesprze, poradzi i wprowadzi w środowisko. Taka, nomen omen, grupa wsparcia to skarb, który pozwoli wam się dostać na najlepsze imprezy, na które, coraz częściej, nie przyjmuje się już wszystkich chętnych. Bratnia GRH to także, w pierwszym okresie, wsparcie mundurowe i logistyczne. Jeśli zabiorą was na imprezę to, żeby nie najeść się wstydu za wasz wygląd, pożyczą co tam mają z szaf i magazynów. Polecam znalezienie takiej ekipy. Gdy już ich znajdziecie namówienie na pomoc nie będzie trudne, rekonstruktorzy uwielbiają dzielić się wiedzą. Daje im to satysfakcję i trudne do przecenienia uczucie wyższości nad „kotami” (żart?).
Rozpoznanie terenu, czyli zwiad i wywiad
Zanim podejmiecie ostateczną decyzję co do odtwarzanego oddziału czy postaci zróbcie resaerch dostępności i cen tego co będziecie musieli zdobyć. Przeszukajcie allegro, e-baya, poczytajcie fora, szukajcie poświęcając czas wolny i nocny sen. Unikniecie rozczarowań związanych z dostępnością i cenami, a i poznacie jeden z aspektów bycia rekonstruktorem – bezustanne poszukiwanie i przeszukiwanie.
Wybierzcie oddział, formację, stronę konfliktu
Bardzo ważne by w miarę szczegółowo ale znów nie za szczegółowo wybrać swoich bohaterów. Nie można odtwarzać Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie jako takich. Składały się one z różnych rodzajów wojsk, z których każde dzieliło się na konkretne oddziały z różnymi mundurami, naszywkami, emblematami, różnym sposobem noszenia, barwienia i wykorzystywania oporządzenia i umundurowania. Największą jednostką jaką można odtwarzać jest dywizja, najmniejszą pluton. A i tu może być już trudno, bo by odtwarzać pluton musicie mieć jakąś jego, bardzo konkretną historię, a ona może utrudnić wam udział w inscenizacjach gdy okaże się, że „wasza” dywizja brała udział w bitwie, ale „wasz” pluton był w odwodzie i „grzał ławę” (jak powiedzieliby sportowcy). Są rekonstruktorzy, którzy poważają się na odtwarzanie konkretnej postaci jakiegoś wojennego bohatera. Wg mnie odważne to i głupie zarazem. Bo konkretny żołnierz to bagaż całej jego historii, którą musimy znać, to bagaż jego legendy i stawianie mu żywego pomnika. To karkołomne i ekstremalne trudne. To dlatego wśród drugowojennych rekonstruktorów tak mało jest ludzi odtwarzających np. oficerów, a jeżeli już się trafiają to przedstawiają anonimowe postaci historyczne.
I ostatnie – zbierajcie pieniądze
Napoleon powiedział, że do prowadzenia wojny potrzebne są trzy rzeczy: pieniądze, pieniądze i jeszcze raz pieniądze. Podobnie rzecz ma się z rekonstrukcją. Musi sobie z tego zdawać sprawę zwłaszcza szef nowej ekipy, bo to on będzie ponosił największe koszty, będzie kupował sprzęt grupowy (uzupełnienie wyposażenia indywidualnego) licząc na to, że odbierze sobie pieniądze ze składek (nigdy nie odzyska całości). On będzie płacił z góry za cała ekipę ew. wpisowe, a potem będzie się dowiadywał kto nie jedzie w ostatniej chwili, gdy wpisowego nie można odzyskać, itp., itd.
Zbudowanie postaci to koszt rzędu od 2,5 – 3 tys. złotych do niemal nieskończoności. Owa nieskończoność bierze się z niedoskonałości prześladującej rekonstruktorów i pewnej złośliwości losu. Po prostu – im dłużej jesteś w rekonstrukcji tym doskonalszą masz postać ale także tym więcej wiesz o swojej postaci i wiesz czego jeszcze i jeszcze ci brakuje. A zazwyczaj są to rzeczy coraz trudniej dostępne i droższe. Istnieją także postaci historyczne, których wyceny nie podejmuję się wykonać, bo kto wie do jakiej sumy trzeba by umieć liczyć próbując „zrobić” np. towarzysza husarskiego?
Mam nadzieję, że nieco pomogłem w tych kliku punktach i nie zniechęciłem jakoś okropnie potencjalnych rekonstruktorów. Chętnie odpowiem na ew. pytania w komentarzach.
Zubek
Ps. Powyższy tekst to wynik przemyśleń własnych, ale przede wszystkim trzygodzinnej rozmowy z Przemkiem (obecnie niezrzeszonym Indywidualnym Rekonstruktorem Historycznym) w drodze do Poznania (oczywiście w sprawach ściśle związanych z rekonstrukcją).
Felieton opublikowany na www.blogpublika.com, 24. marca 2014
Zdjęcie Paweł Kucharski www.travart.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz