Cieszę się, że mnie trochę
rozszyfrowałeś. Moim celem była prowokacja (mam nadzieję, że
nasi czytelnicy nie poprzestaną na przeczytaniu tego zdania i
pozwolą sobie na poświęcenie chwili na dalszą lekturę) i
poruszenie refleksji w tej części ruchu rekonstrukcyjnego, która
wymaga najwięcej „samokontroli ruchu rekonstrukcyjnego” jak to
nazwałeś.
Używając słowa hitlerowiec, czasami
nawet pisanego dużą literą (!), robiłem to specjalnie. Wydaje mi
się, że po serii protestów, bardzo słusznych, gdy wypominano
Niemcom, że chcą zrzucić wojnę na „hitlerowców”, odniosłem
wrażenie, że część ruchu odtwarzającego Niemców robi odwrotnie
- potrafi „zapomnieć”, że odtwarza żołnierzy Hitlera, a nie
jakiś dobrotliwych Niemców. Zapomina, że odtwarza żołnierzy
realizujących konkretną politykę konkretnej partii i jej wodza.
Zgodzę się z tym, że wśród
rekonstruktorów jednostek niemieckich mamy sporo naprawdę łebskich
ludzi, dla których historia, którą odtwarzają jest ważna we
wszystkich jej aspektach. Niestety mam wrażenie, że przybywa
również, także poprzez popularność tej rekonstrukcji, zupełnych
historycznych tumanów, dla których liczy się tylko ładny mundur,
STG, MG i „najlepsze na świecie czołgi WW2”.
Wg mnie odtwarzanie żołnierza
niemieckiego czy radzieckiego nie jest tym samym co rekonstrukcja
aliancka. Oczywiście przede wszystkim ze względu na zbrodnie
ciążące nad owymi armiami, na zbrodnicze reżimy, które
reprezentowali. Uważam, że w związku z tym możemy oczekiwać
więcej od odtwarzających ich rekonstruktorów.
Żeby nie być gołosłownym posłużę
się własnym przykładem. Odtwarzam postać kapelana i muszę
pamiętać o tym, że gdy jestem w „swoim” mundurze wolno mi
mniej. Bo bez względu na to czy jestem w inscenizacji, na dioramie,
czy „na piwie” muszę pamiętać, że nie wszystko mi wolno. Nie
powinienem np. przeklinać, być zbyt głośnym, opowiadać sprośnych
żartów. Nie jestem prawdziwym wojskowym księdzem, ale muszę się
zachowywać trochę jakbym nim był. Podobnie, wg mnie, jest z
odtwórcami żołnierzy niemieckich. Dlatego nie podoba mi się
chodzenie w mundurach niemieckich „na piwo”, bo owo piwo, zgodnie
z „in vino veritas” ;-), wyciąga z ludzi różne reakcje. Nie
tylko zresztą alkohol. W swojej, nie tak długiej przecież,
karierze rekonstruktora zdarzyło mi się widzieć stojących w kółku
rekonstruktorów w mundurach niemieckich, opowiadających dowcipy o
Żydach, ciasteczka w kształcie swastyki, ludzi, którzy w dyskusji
używali argumentu „ja, jako oficer SS”, quasinazistowskie
toasty. Wszystkie takie momenty powodują, że zaczynam się bać o
wizerunek całego ruchu rekonstrukcyjnego.
Zdaję sobie sprawę, że wg
niektórych, czepiam się rekonstruowania Niemców, ale wydaje mi
się, że przedstawiam także, w pewnym stopniu, bo przede wszystkim
są to moje wątpliwości, głos tych, którzy nie rozumieją
rekonstruktorów „niemieckich”. Jeden z moich kolegów zadał np.
w komentarzu, pytanie „Ile jest w Niemczech grup odtwarzających
wojsko polskie, skoro w Polsce jest tyle grup upamiętniających
Niemców w czasie WW2?”.
Częścią dalszą dyskusji pod
zdjęciem „banderowca” są stwierdzenia, że to temat „trudny i
delikatny” i trzeba bardzo uważać przy jego odtwarzaniu.
Pamiętasz ile emocji wzbudziła inscenizacja epizodu „rzezi na
Wołyniu”? Była to chyba jedyna inscenizacja transmitowana na żywo
w telewizji. Takich emocji nie wzbudzają nawet rekonstruktorzy
jednostek SS, a przecież SS-mani wymordowali wielokroć więcej
ludzi niż ukraińscy nacjonaliści. Wydaje się nawet, że łatwiej
jest znaleźć np. w sieci, usprawiedliwienie czynów tych drugich
niż głosy, które starałyby się znaleźć genezę zbrodni
ukraińskich.
Zgadzam się, że prawdziwy historyk
powinien do historii podchodzić z chłodnym „szkiełkiem i okiem”,
bez emocji i stawiania się po jakiejkolwiek ze stron. Wiesz jednak,
że jest to trudne nawet dla zawodowców, można znaleźć np.
opracowania historyczne tak patriotyczne, że absolutnie zatracające
obiektywizm. Tym trudniej jest wymagać takiego spojrzenia od
amatorów historii. Ale trzeba to robić, choćby po to by nie
traktować rekonstrukcji historycznej jak „zabawy w żołnierzyki w
skali 1:1”.
Ci, którzy znają Stowarzyszenie
Zachód 1944 wiedzą, że w naszych inscenizacjach i dioramach
staramy się o zachowanie obiektywnego spojrzenia na obie strony
konfliktu. Wielokrotnie we współtworzonych przez nas inscenizacjach
dochodziło do negocjacji, wymiany rannych, scen opatrywania rannych
stron przeciwnych. Oczywiście jest nam łatwiej, odtwarzamy front
zachodni, gdzie do takich humanitarnych zachowań dochodziło
znacznie częściej.
Z drugiej strony, ostatnio w Łabiszynie
doświadczyłem jaskrawego pokazania barbarzyństwa strony
niemieckiej przez jej rekonstruktorów. W czasie inscenizacji
Oosterbeek „SS-mani” wyrwali mnie z tłumu jeńców i chcieli
rozstrzelać („uratował” mnie WH), w niedzielę, pod Driel,
dostałem strzał w plecy gdy opatrywałem rannego. Wydawałoby się,
że jako zdeklarowany „przeciwnik hitlerowców” powinienem być z
takiej sytuacji zadowolony ;-), ale... w obu tych epizodach nie było
prawdy. Młodzi ludzie, bawiąc się w SS trochę się zapominają.
Ich zachowanie pokazuje wg mnie jeden z motywów odtwarzania Niemców
– kiedy to po prostu przyciąga zło.
Dotyczy to nie tylko
Niemców/Hitlerowców. Uczestniczyłem kiedyś w inscenizacji epizodu
Żołnierzy Wyklętych (których wolę nazywać Niezłomnymi), która
zakończyła się strzelaniem w tył głowy pojmanych partyzantom
przez żołnierzy tzw. LWP. Mam wrażenie, że drastyczność tej
sceny specjalnie cieszyła owych odtwórców lwp-owskich.
Co do „wycieczek osobistych” - nie
doceniasz mojej odporności ;-) Twoje prowokacje to nic w porównaniu
z kilkoma rozgorączkowanymi wpisami młodych ludzi na Facebooku i
innych forach. Internet i jego anonimowość sięgają u niektórych
do głębokich pokładów frustracji. Twoje „prztyczki” zmuszały
jednak do myślenia.
Masz rację, myślę, że ruch
rekonstrukcyjny dorósł już do określenia pewnych definicji i co
za tym idzie standardów. Nie może się to odbyć w trybie
jakichkolwiek urzędowych czy nawet samorządowych (w szerokim
znaczeniu tego słowa) decyzji, środowisko musi to wypracować samo
i tego się potem trzymać. Jedną z takich definicji jest właśnie
tworzona przez Ciebie definicja rekonstruktora. Myślę, że duża
część rekonstruktorów skupia się na czymś co można by nazwać
„robieniem lalki”, czyli odtwarzaniu samej postaci, doprowadzając
to do szczegółowego absurdu, który można nazwać
„nadkoszernością”. Wystarczy poczytać dyskusje na Facebooku,
czy forach internetowych, ogromna, przeważająca większość z ich
nie dotyczy historii, ale tego w co i jak był umundurowany,
wyposażony żołnierz, czyli równie dobrze mogłyby to być fora
modelarskie (bez urażenia modelarzy, wiem, że też interesują się
historią).
Z tego względu niesłychanie cieszy
mnie Twoja inicjatywa zbadania motywacji w ruchu rekonstrukcyjnym i
jej usystematyzowania.
Co do zawiłości historycznych
moglibyśmy przeprowadzić szeroki dyskurs o tym czy Hitler przed
wojną był zbrodniarzem (pewnie rodziny zamordowanych ludzi
niepełnosprawnych umysłowo nie zgodzili by się z Tobą) i czy
traktowanie go jak gwiazdę i wielkiego europejskiego przywódcę
czegoś dowodzi. Nie podejmuję się tego teraz, zostawiam to na
spotkanie osobiste. Swoją drogą właśnie przeczytałem, ze szef
Formuły 1 chwali Putina i uważa, że ten powinien rządzić Europą.
Zaś tym, którzy nadal nie mogą
zrozumieć mojego zdania dedykuję kolejne przykłady. Jedna z
postaci polskiej rekonstrukcji, miły człowiek piszący bardzo dobre
teksty popularyzujące historię, w niezrozumiały dla mnie sposób
zareagował na otwarcie Muzeum Żydów Polskich. Nie chcąc oskarżać
go o antysemityzm zrozumiałem jego wpis jako wołanie, że jeżeli
mamy w Polsce pieniądze do wydania na historię wydajmy ją na
odrestaurowanie Westerplatte albo inne polskie miejsce itp. Biorąc
pod uwagę ten konkretny przypadek nie mogę się oczywiście zgodzić
z owym kolegą, ale... Rekonstruktorzy żołnierzy niemieckich czy
nie czujecie czasami, że Wasze działania prowadzą do „budowania
mobilnego muzeum” armii III Rzeszy? Czy w wielu Waszych domach nie
ma namiastki takiego muzeum? Ile w Waszych galeriach komputerowych
jest zdjęć historycznych, a ile zdjęć archiwizowanych tylko po to
bo „ta kurtka dobrze tu wyszła”, „widać szczegóły
wyposażenia”, „wyraźnie widać kamuflaż”, itd.
I wreszcie najbardziej zaczepnie - jak
zareagowalibyście na muzeum UPA w Polsce?
Zubek