Sekcja strzelecka

Sekcja strzelecka
Sekcja strzelców 1st CPB

sobota, 17 maja 2014

Dlaczego? cz. 1

Nie ma jednej odpowiedzi na to, czym jest rekonstrukcja historyczna i odtwarzanie historii, bo dla niemal każdego może być czym innym. Pozornie wydaje się ona prosta, no bo przecież każdy widzi, jaki jest koń, ale wystarczy poczytać wpisy na forach pod niemal każdą inscenizacją, by dowiedzieć się, że dla jednych jest ona „wspaniałą lekcją historii”, dla innych „rozrywką dla niewyżytych pederastów, którzy nigdy nie byli w wojsku”, dla kolejnych „wydawaniem miejskich pieniędzy na głupoty” – pełen przekrój już w trzech wpisach.

No i jeszcze jedna „reko” innej „reko” nierówna, bo przecież specyfika wczesnośredniowieczna jest zupełnie inna od rekonstrukcji 2 wojny czy współczesnych oddziałów specjalnych (a cały czas są to przykłady „wojskowe”, a gdzie „cywile”). Ja sam znam rekonstrukcję 2 wojny światowej i na jej cechach się skupię.

Rekonstruktor

Dla samych rekonstruktorów jest to hobby jak każde inne, ze wszystkim, co się z tym wiąże – gromadzenie, wydawanie subiektywnie dużych pieniędzy, bezustanne poszukiwanie kolejnych informacji i pogłębianie wiedzy o przedmiocie hobby, chęć spotykania się z innymi hobbystami i od czasu do czasu napady ekshibicjonizmu, czyli potrzeby pokazania tego,, co się ma innym. Czyż to nie definicja każdego hobbysty?

Oczywiście my – rekonstruktorzy, jesteśmy inni, bo zajmujemy się HISTORIĄ. Dużo czytamy a wszystko, co robimy dla innych ludzi, uczy historii, ale którzy hobbyści nie myślą o sobie jako o trochę lepszej części społeczeństwa.

Co ciekawe, nigdy nie spotkałem środowiska tak nastawionego antywojennie. Paradoks? Goście (i gościówy) lubiący biegać z karabinami – pacyfistami? My naprawdę wiele wiemy o wojnie, przeczytaliśmy mnóstwo książek, odbyliśmy rozmowy z weteranami wielu frontów. Wprawdzie tylko z opowieści, ale wiemy jak było na froncie. Czasem specjalnie odtwarzamy sobie część tych warunków, z oporządzeniem i plecakiem idziemy do lasu, nocując w podobnym środowisku. Takie „eksperymenty” koledzy ze „średniowiecza” nazywają „archeologią żywą”. Tak czy inaczej – wiemy o wojnie dużo więcej niż przeciętny człowiek i mamy pewność, że nie jest ona zabawną, radosną przygodą.

Gdy już użyłem specjalnego słowa „archeologia”, które niektórzy uznają zapewne za zarezerwowane dla wyższych celów, to dopowiem, że rekonstruktorzy to prawdziwi specjaliści w swojej dziedzinie. Niemal każdy z nas przeczytał całą dostępną na „swój” temat literaturę po polsku a często (w miarę możliwości językowych) również i po innemu. Wiele z tych książek mamy we własnych biblioteczkach, tu, ze względu na ikonografię, język nie ma żadnego znaczenia. Zdjęcia, mapy, plany i… zdjęcia są również tym co zajmuje w naszych komputerach dziesiątki gigabajtów miejsca. Gdyż archiwalne zdjęcie jest najlepszym dowodem tego, jak wyglądało noszone przez żołnierzy umundurowanie, wyposażenie i broń itd.

Odwiedzamy miejsca bitew i historycznych wydarzeń, muzea, cmentarze. Nie tylko szukając kolejnych materiałów źródłowych, ale także by złożyć hołd naszym bohaterom, zobaczyć na własne oczy te pola, lasy, góry, rzeki, porównując wiedzę z książek i opowieści z realiami. Trzeba dotknąć ziemi, w której leżą żołnierze, by poczuć się, choć w małym, malutkim stopniu ich godnym.

Z powodu swojej wiedzy rekonstruktorzy mają często kłopot z oglądaniem filmów wojennych, bo miast skupić się na, z takim trudem, po wcześniejszym poznaniu gustów i oczekiwań widowni, napisanym i zrealizowanym scenariuszu, przez cały seans myślą o tym, ze buty głównego bohatera nie były używane na tym etapie wojny, a on sam absurdalnie źle trzyma swoją broń.

Oczywiście rekonstruktor nie jest równy rekonstruktorowi. Na mój nos można, z grubsza, określić kilka rodzajów rekonstruktorów:

Miłośnicy konkretnej postaci i jednostki wojskowej. Często wywodzą się z harcerskiej tradycji bohatera drużyny, lub ze stowarzyszeń upamiętniających i kultywujących tradycję np. pułków ułańskich. Jest co najmniej kilka grup, które wywodzą się wprost z drużyn harcerskich.

Patrioci. Istnienie takiej kategorii nie odbiera patriotyzmu pozostałym rekonstruktorom, ale pokazuje kolejną motywację. Są tacy wśród nas, którzy cały sens rekonstrukcji widzą w odtwarzaniu polskich jednostek wszystkich frontów (także tego podziemnego) i nie wyobrażają sobie założenie innego, niż polskiego munduru.

Fascynaci militariów. Nie jest to równoważne z miłośnikami wojska jako współczesnej instytucji, raczej mówimy tu o zwykłych facetach, którym zupełnie inaczej błyszczą oczy gdy dostają broń do ręki (nawet gdy jest to tylko replika czy imitacja).

Natchnieni przez kino. Każdy dobry film wojenny tworzy kolejne grupy i grupki rekonstrukcyjne. Przykładem jest np. serial „Kompania braci”, który zapewne wprost „winny” jest powstaniu kilku „reko” dusz.

Szukający ucieczki z domu. Dziwne? A cóż w tym dziwnego, że facet, od czasu do czasu potrzebuje przewietrzyć głowę od domowych i firmowych kłopotów? Przebrać się w mundur i wspólnie z kumplami potaplać się w błocie, pobiegać po lesie. No a potem przy ognisku napić się piwa i rozmawiać o wojsku (tym sprzed 70 lat, oczywiście).

Motywacji jest tak dużo jak ludzi, a wszystkie one przenikają się wzajemnie.
Dlaczego ja sam „uprawiam” rekonstrukcję? Jestem byłym instruktorem harcerskim i tkwi we mnie potrzeba edukowania, a szczególnie edukacji historycznej. Historia wojsk powietrznodesantowych to moja pasja i chętnie się nią dzielę. W mojej GRH (Grupie Rekonstrukcji Historycznej) znalazłem podobnych mi zapaleńców, naprawdę fantastycznych kumpli. Razem, choć często powodowani różnymi pobudkami, potrafimy działać cuda, które przekładają się na to, co najważniejsze – przypomnienie kawałka historii i stworzenie naszej własnej „kompanii braci”.

Zubek

Felieton opublikowany na www.blogpublika.com, 30. września 2013 r
Zdjęcie z http://invidiame.flog.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz